niedziela, 1 maja 2011

Złoty Stok, Powerade Suzuki marathon

Po ponad 9 miesiącach rozbratu z górami wreszcie trafiłem w miejsca,  które ja i mój rower kochamy najbardziej.
Kiedy po miesiącach bujania się na płaskim, kręcąc na oponach typowo na piaski, wieczór przed wyścigiem założyłem Rocket Rony z płynem, spojrzałem na rower i powiedziałem - "goddamn, teraz wygląda jak prawdziwy rower w góry" :D
Do Złotego Stoku przyjechałem z wielkim optymizmem. Dla mnie to jedna z najpiękniejszych tras w Polsce. To tutaj wygrałem swój pierwszy górski maraton na dystansie mega w open. Nie tak bardzo wymagające podjazdy, ciężkie zjazdy i cała ta aura Gór Złotych sprawia, że jest to jeden z moich ulubionych maratonów.
Na starcie giga o 10 stanęła ścisła czołówka kolarstwa górskiego w Polsce min.- Boguś, Diabeł, Adrian Brzózka, Fater, Halej, Tecek, Bartek Janowski, Tomek Jajonek, Sebastian Swat, Ebert, Dooktore i Czech Karel Hartl. Ostra stawka, to jest to co lubię. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że pojadę z nimi choćby pierwszy podjazd, więc na pierwszym podjeździe wyszedłem na czoło aby "pozbierać" trochę fotek, póki jeszcze jechałem w tak doborowym towarzystwie :D Powiedziałem - wyniku nie będzie to chociaż zdjęcia jak jadę przed Wami będą :). Ale podjazd trwał i przeprowadzał selekcję, zostało nas 11. Dochodziło do częstych tasowań i zagrań taktycznych. Część odpuszczała mocne tempo by stracić mniej sił, mając w perspektywie 80km w górach i ponad 2700metrów przewyższenia.
Przez kolejne1,5h jechaliśmy w 11. Bogdan, Diabeł, Adrian, Fater, Halej, Bartek Janowski, Czech, Tecek, Swat, Ebert i ja. Zabawa zaczęła się tuż przed pierwszym punktem kontrolnym. Ciężki zjazd podzielił stawkę. Odjechał Bogdan, Adrian i Diabeł. Po nich zjechałem ja, Bartek, Ebert i Andrzej Kaiser.  Długą część pokonywaliśmy razem, ataków próbował Ebert, który jednak na kolejnym podjeździe osłabł. Fater po podróży też nie czuł się najlepiej.
Kolejne kilometry pokonywałem z Bartkiem Janowskim. Na jednym ze zjazdów przy prędkości ok. 50-55 km/h uderzyłem pedałem XTR w kamień, w rezultacie rozwaliłem jedną stronę i od tego czasu miałem tylko jedną kombinację do wpinania. Ok 20 km do mety naszedł nas Czech Karel Hartl. Wiedziałem, że do mety pozostaje już tylko podjazd, a następnie 10 kilometrowy zjazd, ale czując, że jadę odwodniony stanąłem na ostatnim bufecie żeby zatankować. Tam odjechał mi Bartek z Czechem. Wlałem w siebie 0,5 litra wody i po 10 minutach poczułem na nowo moc. Doszedłem na zjazdach Czecha i finiszowałem na 5tym miejscu open tracąc do kolegi teamowego Bogdana- 4 minuty. WYNIKI

1 Bogdan Czarnota - Kross Racing Team 03:36:56
2 Adrian Brzózka - JBG2 Professional MTB Team 03:36:57
3 Marek Galiński - JBG2 Professional MTB Team 03:36:58
4 Bartosz Janowski - Dobre Sklepy Rowerowe - Author 03:40:36
5 Aleksander Dorożała - Kross Racing Team 03:41:11
6 Karel Hartl - Kellys Bike Ranch Team 03:41:36
7 Wojciech Halejak - Mróz Active Jet 03:46:41
8 Andrzej Kaiser - Corratec Team 03:46:41
9 Tomasz Jajonek - Dobre Sklepy Rowerowe - Author 03:47:33
10 Przemysław Ebertowski - Subaru Trek Gdynia 03:47:35

4 komentarze:

  1. Rewelacyjny czas, moc nadchodzi! Ten pierwszy podjazd za Wami jechałem cały czas na 99% tętna, szacun :O

    OdpowiedzUsuń
  2. Zobaczycie, Alik w tym roku pokaże kto tutaj jest THE BEST of THE REST! Aleksander mistrz, a i jechał pewnie z zapasem aby się nie zmęczyć na nastepny trening! Alik codziennie rano wstaje o 4:30 i podjeżdża na K2 swym krossem. A jak za mało to i skręca na mount everest. Sekret powera - góry! Prawdziwy, twardy mołtan bajker. Mistrz w swoim fachu powrócił do żywych!

    Pozdrowienia od fanów!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak Alik, nie ma lipy. Klasa sama w sobie.
    OGIEŃ! Jedziemy!!

    OdpowiedzUsuń

dzięki za odzew! to zawsze zachęca do pisania!