piątek, 28 sierpnia 2009

Górskie Mistrzostwa Polski, Walim


W środę zadzwonił do mnie kumpel. Mówi, olej maraton w Krakowie i jedź na Górskie Mistrzostwa Polski. Zacząłem się zastanawiać. Na korzyść maratonu przemawiała klasyfikacja generalna na dystansie giga i raczej pewne drugie miejsce. Od zakończenia TdP szykowałem się na kilka ostatnich startów, przede wszystkim zależało mi na dobrym występie w Krakowie. Jednak Mistrzostwa Polski to Mistrzostwa Polski. Do tego start na szosie, na którą tak bardzo mnie ciągnie, zadecydował o tym, że weekend spędziłem w okolicach Głuszycy na Górskich Mistrzostwach Polski.

Razem z Dawidem Wawrzyniakiem w piątkowe popołudnie dotarliśmy w piękne Góry Sowie. Nazwa pensjonatu, w którym Dawid znalazł nocleg - "Dolinia Widoków" - mówi sama za siebie. Było na co popatrzeć. W sobotę wystartowała zawodniczka Mariana Kowalskiego, Ania Harkowska. Obstawialiśmy trasę i kibicowaliśmy, Anka dojechała dwie minuty za Sylwią Kapustą zostając tym samym srebrną medalistką GMP. Pierwszy dzień startów zatem udany.
Na 13 w niedzielę przewidziany był mój start. Najpierw 4,5 km w dół, przeciskanie do przodu, które decydowało o tym, jak wystartujemy ze startu ostrego. Byłem w trzecim rzędzie. Po starcie tempo nadawała grupa DHL, chcąca wyciągnąć na decydujący pierwszy podjazd swoich liderów: kończącego karierę Radosława Romanika oraz Marka Rutkiewicza. Panowie zaatakowali podjazd na pierwszych pozycjach, a wraz z nimi Przemysław Niemiec. Ja niestety popełniłem błędy. Nie rozgrzałem się zbyt dobrze, do tego na śniadanie wciągnąłem o jednego naleśnika za dużo i schrzaniłem, nie wiedząc, że kluczowy pierwszy podjazd tak szybko się zaczyna. Tam trochę chłopaki się zamotali i blokowali. Trasa wyścigu zakładała 7 rund po 12,5 km. Łącznie wyszło 100 km i 2950 metrów w pionie.
Pierwszy podjazd prawie 200 metrów w pionie, potem zjazd, drugi podjazd 150 metrów w pionie i długi zjazd.
Na trasie między górami terenowym Suzuki Baleno (klasa sama dla siebie w Pakistanie:))) pomykał Dejwid z Panem Marianem. Obstawiali podjazdy z bidonami i żelkami, relacjonując jak wygląda sytuacja na trasie. Odwalili kawał dobrej roboty, to chyba mój pierwszy start w życiu, który ukończyłem nieodwodniony :)
Niestety kaseta 25 zębów okazała się zbyt twarda i na podjazdach zamiast wchodzić rytmem, męczyłem się na stojąco przepychając. Na metę dojechałem na 8 miejscu w elicie.
Zadowolony i nie. Jak na drugi start na szosie 9 kg rowerem w butach mtb :P to całkiem spoko. Gdyby jednak posiedzieć z 2 tygodnie wcześniej w górach, ważyć 2 kg mniej i mieć zęby w kasecie 28... no gdyby... gdyby babcia miała wąsy, byłaby dziadkiem. Gratulacje dla Radosława Romanika za udany koniec kariery.
elita mężczyzn, 98 km
1. Przemysław Niemiec (Miche Silver Cross Selle Italia)
2. Radosław Romanik (DHL Author)
3. Marek Rutkiewicz (DHL Author)
4. Dariusz Batek (MTB Silesia Rybnik)
5. Marek Galiński (JBG-2 Team)
6. Michał Olejnik (KS Romet Renex Bydgoszcz)
7. Sławomir Kohut (Weltour Łazy)
8. Aleksander Dorożała (Vitesse Bergamont)

4 komentarze:

  1. Ja tam bym była zadowolona :P Gratulacje!

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratulujemy! I ci z Poznania, i ci z Aberdeen, i ci zza oceanu! Oby coraz blizej 1-go miejsca!

    OdpowiedzUsuń
  3. konkretnie :)
    chyba jednak więcej powodów do zadowolenia
    konkrety do poprawienia i hop na pudło
    powodzenia

    OdpowiedzUsuń

dzięki za odzew! to zawsze zachęca do pisania!