wtorek, 14 czerwca 2011

Suzuki Powerade Marathon, Karpacz

W sobotnie popołudnie dotarłem z Asią i Maksem do Dzierżoniowa, gdzie gościli nas nasi znajomi- Edyta i Rafał. Po przyjeździe przebraliśmy się i pojechaliśmy wszyscy na godzinną wycieczkę zaliczając trasę XC Langa w Bielawie. Następnie kolacja i dopiero o północy kładliśmy się spać.
Do Karpacza mieliśmy raptem 90 km, ale trzeba było wyjechać po 6, żeby Mikesz rozłożył się ze swoim stanowiskiem z SISem. Wcześniej jeszcze spacer z psem Edzi o 5:50 i wyjazd.
Start dystansu giga zaplanowany był tradycyjnie o 10. Przed nami do pokonania 80 km i 2650 metrów przewyższenia. Pod górny Karpacz jechaliśmy wszyscy razem, równym tempem. W drugiej części tempo podkręcił Andrzej i zostaliśmy w trójkę. Tomek Jajonek, Andrzej, ja i przed nami cudowna trasa odkrywająca piękno Karkonoszy. Single, trudne zjazdy, ciężkie podjazdy- prawdziwe MTB, dla którego tak naprawdę przyjechałem.
Na jednym ze zjazdów Andrzej zaliczył upadek, łapiąc przy tym „gumę”. Nic mu się nie stało, to też pokonywaliśmy trasę dalej. Kilometry uciekały wolno. Na jednym z podjazdów przeoczyłem strzałkę, na szczęście czujne oko Tomka wychwyciło mój błąd! Dziękówa!
Na trasie został też Tomek, kiedy z jego opony uszło powietrze. Jechałem więc pierwszy, wypatrując co jakiś czas rywali. Podejrzewałem, że podąża za mną Andrzej. Widziałem jak swobodnie jechał na podjazdach. Tak też się stało, na ciężkim podjeździe pod Petrowkę, systematycznie mnie dochodził. Zjazd pokonaliśmy razem, jednak na kolejnych kilometrach odcinało mi prąd. Zimno wyciągnęło ze mnie energię do tego stopnia, że wejście na tętno 160uderzeń serca na minutę było dla mnie problemem. Na bufecie chwyciłem żelka, Powerade i po chwili odzyskałem wszystko co wcześniej miałem. Dostałem informację, że Andrzej jest niedaleko. Rzeczywiście na drodze Chomontowej już go widziałem. Jakiś czas później udało mi się do niego dojechać. Na mostku przez rzeczkę na kilka kilometrów przed metą, łańcuch zakleszczył się między korbą, a ramą. Wyrwałem go, jednak Andrzej znów zniknął z horyzontu, wjeżdżając już w finałowe singletracki. Na szczęście udało mi się do niego dojechać i na ostatnie kilkaset metrów asfaltu wyjechaliśmy razem. Tam zaatakowałem i wygrałem.
Wyniki
1 Aleksander Dorożała (Kross Racing Team) 04:11:36
2 Andrzej Kaiser (Corratec Team) 04:11:52
3 Tomasz Jajonek (Dobre Sklepy Rowerowe – Author) 04:20:14
4 Michał Cesarczyk (Sudety MTB Challenge) 04:22:46
5 Zbigniew Wiktor (Northtec-Bike Team ) 04:37:49

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dzięki za odzew! to zawsze zachęca do pisania!