poniedziałek, 1 lutego 2010

Paweł i Kacper Mistrzami Świata :))



Dzień przed startem młodzieżowców w Mistrzostwach Świata w kolarstwie przełajowym w czeskim Taborze, wyruszyliśmy w 4 osobowym składzie na miejsce. Najpierw do Słubic po trenera Mariana Kowalskiego i Łukasza Komara, a potem już bezpośrednio do oddalonego o 21 km od Taboru, pensjonatu "U Bizona". Kiedy następnego dnia wstałem by trochę pobiegać, zrozumiałem że nazwa naszego pensjonatu nie wzięła się znikąd :) Otóż gospodarz był właścicielem kilkunastu pięknych bizonów, a także krów o maści kaszmiru... :))
O 10 rano w sobotę byliśmy już na trasie zawodów czekając na występ naszych reprezentantów. Najpierw start juniorów (wygrał Czech), a o 14 występ U23.
Mistrzostwa Świata w Cyclocrossie dla Belgów są jak dla reszty Europy MŚ w piłce nożnej, toteż na miejsce dotarły tysiące Belgów. Większość poprzebierana i umalowana z trąbami i flagami. Na kurtkach nadruki z nazwiskami swoich idoli, a na kamperach, którymi jeżdżą zdjęcia np Svena Nysa.
Belgusy, plus oczywiście reszta świata bawią się przez cały dzień w kilku wielkich namiotach, w których ciągle gra muzyka. Belgijski DJ puszcza szlagiery, a oni popijając grzane wino bawią się, skandują nazwiska i już kibicują. Mieliśmy ze sobą flagę ze zdjęciami naszych przyszłych mistrzów przygotowaną przez Dawida. Chyba nic nie robiło takiej furory, wielu chciało mieć z nią zdjęcie.
Trasa wyścigu liczyła 3,5 km, jednak żeby zająć w miarę dobrą miejscówkę, musieliśmy okupować już miejsce na godzinę przed startem.
Potem był start... i teatr jednego aktora- REPREZENTACJA POLSKI. Od startu szli jak gdyby ścigali się na "ogórku w Słubicach", a jechali Mistrzostwa Świata. Paweł, Kacper Szczepaniakowie i razem z nimi Marek Konwa.
Na dwie rundy do końca zmieniliśmy miejscówkę atakując praktycznie samą linię mety.
Na długiej, asfaltowej prostej kończącej rundę i cały wyścig, byliśmy świadkami zdobycia przez Pawła pierwszego medalu na MŚ w przełaju. Po kilkunastu sekundach pasjonujący finisz z francuzem wygrywa Kacper. Chciał jeszcze od nas przechwycić biało-czerwoną flagę jednak prędkość była tak duża, że nie zdołał jej chwycić.
Potem już tylko hymn Polski, oklaski i upragniona koszulka.
Na wieczór wszyscy spotkaliśmy się w czeskim klubie, bawiąc się do 5 nad ranem.
W niedziele wyścig elity, z naszym jedynym reprezentantem Mariuszem Gilem.
Z początku jechał bardzo ładnie, nawet koło 12 pozycji jednak został wywrócony przez innego zawodnika i wpadł ręką do kałuży. Niestety przy temperaturze -3 st C szybko stracił czucie w rękach i nie był już wstanie używać manetek. Wycofał się, natomiast wyścig elity wygrał wspierany szalonym dopingiem czechów, Zdenek Stybar (team-mate Kacpra:))
Po 5 h spania, 7h stania ruszyliśmy w nasze 750 km do Poznania. Zmian za kieratą nikt mi nie dawał, to też koło 2 w nocy będąc już raptem 60 km od domu zatrzymaliśmy się na espresso. To dzięki niej szczęśliwie dotarliśmy do domu... :))) haha

1 komentarz:

  1. No i zanosi sie na to że chłopaki zdobyli je nieuczciwie :/

    OdpowiedzUsuń

dzięki za odzew! to zawsze zachęca do pisania!