piątek, 9 października 2009

MP w maratonie, Książ (Wałbrzych)

Na Mistrzostwa Polski w maratonie wybrałem się dwa dni wcześniej, kolejny raz z Dawidem Wawrzyniakiem. Plan był taki aby przejechać część trasy maratonu i co ważniejsze momenty. Życie jak zwykle zweryfikowało i tak zamiast w południe pojawiliśmy się w piątkowy wieczór w Szczawnie.
Następnego dnia pojeździliśmy trochę rowerem, delektując się jazdą po trasie XC Langa w Szczawnie. Zjechałem jeden z najtrudniejszych zjazdów wykorzystywanych w Polsce w XC, czyli tzw. "ściankę" :)
W niedzielny poranek, na 3h do startu zjadłem śniadanie. Do tego momentu było dobrze.
Dalej "siaciarstwo". Powietrze z opony UST przez noc zeszło, nie mogłem ryzykować na czterogodzinnej trasie jazdy z uciekającym powietrzem, toteż za namową Dawida zdecydowałem się zmienić oponę na zapasową. Niestety ciśnienie wytwarzane przez kompresor okazało się zbyt małe do uszczelnienia opony. Czas leciał. Podjechaliśmy na start, szybko na stoisku Kucewicza kupiłem dętkę. W między czasie Dawid parkował auto, kask został w środku. Ludzi pełno, teren rozległy, kilka parkingów.
Pozostało 20 minut do startu, nie możemy się odnaleźć, sektory już zapchane.
10 minut do startu, jest Dawid! są klucze od auta. Rura do auta po kask i.... dokręcanie korby.
Potem ogień do sektora, fuks- sędzia mnie wpuszcza. Czekam 30 sekund i jest strzał... Wystartowali! Już chwilę po pierwszym podjeździe udało się dojść czoło grupy, to najważniejsze. Jest ok. A dalej... dalej to jest piękna trasa, najładniejsza z wszystkich które jechałem.
Większość trasy jadę z Pawłem Urbańczykiem, Bartkiem Janowskim, Tomkiem Pierwochą gdzieś w dziesiątce. Niestety jakimś cudem na 62 kilometrze... Jestem na rozwidleniu, postanawiam jechać w górę. Dojeżdżam do zjazdu na którym stoją GOPRowcy, 3 minuty czekania i jedzie JBG2. Cholera zgubiłem trasę!!!
Teraz już jestem pewien, że ominąłem jeden punkt kontrolny i moja rywalizacja na trasie MP zakończona. Na bufecie czeka na mnie Dawid, wkurwiony jedzie na metę samochodem. Ja dalej delektuję się jazdą i podążam na metę rowerem.
Na mecie okazuje się, że zabrakło mi 12 km i 500 metrów w pionie.
Damn...

2 komentarze:

  1. Hej Alex, mocno mnie zastanawiało, gdzie podziałeś się na tym Trójgarbie. Wielka szkoda, że pogubiłeś trasę:/. Gdyby nie to, nie mam wątpliwości, że wynik byłby rewelacyjny. Nic jak atakować dychę OPEN w przyszłym roku!
    Pozdrawiam.
    Paweł Urbańczyk.

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki Paweł za wspólną jazdę. Gratuluję Mistrza Polski!

    OdpowiedzUsuń

dzięki za odzew! to zawsze zachęca do pisania!