26 kwietnia odbył się mój drugi start tego sezonu. Na pierwsza edycję Skandia Maratonu organizowaną przez Czesława Langa przyjechała rekordowa - jak na tę edycję - liczba 870 uczestników.Charakterystyczna dla tego cyklu rewelacyjna otoczka, klimat kolarskiego miasteczka i obecność telewizji powodują, że czujemy się jak przed startem do największego maratonu kolarskiego.
Punktualnie o 11 radiowóz wyprowadza nas za miasto. Po kilku minutach wolnego tempa odjeżdża i zostawia nas na kolejne 3 godziny. Po pierwszych wzniesieniach na czele jadą Andrzej Kaiser, Paweł Wiendlocha, Bartek Janowski, Bartek Banach, Marcin Piecuch, Krzysztof Maciejewski, Radek Lonka, Roman Pietruszka, Tadeusz Korzeniewski i ja. Kilku minut i mocne tempo wyścigowi nadaje Andrzej Kaiser, na którego kole wiesza się klubowy kolega Paweł Wiendlocha. Za nim skaczą Bartek Janowski i ja. Dla Bartka tego dnia tempo jest zbyt wysokie, toteż po kilkunastu sekundach odpada. Uciekamy razem z Andrzejem i Pawłem, siedząc tylko na kole tego pierwszego. Prędkości na zjazdach dochodzą nawet do 55km/h. Po godzinie wyścigu tempo spada, zaczynają się odcinki płaskie. Andrzej daje solidne zmiany, ja też ciągnę niesłabo natomiast Paweł tego dnia nie jest najlepiej dysponowany i jego zmiany pozostają raczej symboliczne (o 8 rano tego dnia urodziła mu się córeczka Emilia :)))).
Za nami mocne tempo nadaje grupa Corratec Teamu: Maciejewski, Lonka. Wraz z nimi jedzie mój "teammate" Bartek Banach. Po 1h50min jazdy, na charakterystycznym, piaszczystym podjeździe widzimy, że nas dochodzą. W tym momencie Andrzej Kaiser podkręca tempo rozpoczynając samotną ucieczkę.
Paweł Wiendlocha niestety zostaje, a ja podłączyłem się do grupy Banach, Lonka, Maciejewski. Z początku idzie ogień, później trochę się uspokaja, co wykorzystuje Bartek Banach atakując ok. 1h przed metą. Radek z Krzychem bagatelizują ucieczkę myśląc, że Bartek "spłynie", ten natomiast bezpiecznie zwiększa przewagę znikając nam z oczu. Corrateki budzą się! :) "Macieju" zaczyna gonić, Radzio pozostaje na kole. Ja nie pracuję. Przed nami cały czas podąża Andrzej, a za nim goni Bartek Banach. Na drugiej rundzie, na charakterystycznej piaszczystej wspinaczce "Macieja" chwyta kurcz. Odjeżdżam z Radkiem, początkowo on atakuje, później ja. Na ostatnim, asfaltowym podjeździe do mety Radek jedzie za mną. Chwila czarowania i atakuję przy końcówce podjazdu, zyskując ok. 15 metrów i osiągając prędkość powyżej 50km/h. W takiej odległości wjeżdżamy do samego miasteczka. Nie wiedząc, gdzie konkretnie jest usytuowana meta, zwalniam dając się dojść Radkowi. Zauważam barierki i ponownie atakuję jadąc od zewnętrznej, przymykając tym samym możliwość zaatakowania od strony barierek. W ostatni, 90stopniowy zakręt wchodzimy 34 km/h, przyspieszam ponownie i o długość roweru melduję się przed Radkiem. (foto niżej).1. Andrzej Kaiser DHL Author
2. Bartosz Banach Vitesse Bergamont bikeWorld.pl
3. Aleksander Dorożała Vitesse Bergamont bikeWorld.pl
4. Radosław Lonka Corratec Team
5. Krzysztof Maciejewski Corratec Team
6. Marcin Piecuch Szik Eska Team
7. Roman Pietruszka Vitesse Bergamont bikeWorld.pl
8. Bartosz Janowski Kraków
9. Rafał Łukawski Corratec Team
10. Zbigniew Górski Corratec TeamGórski.
Dekoracja i dalsza część dnia przebiegła bardzo miło. Byłem drugi w M2, trzeci open. Takie wyniki wisiały na oficjalnych tablicach i w takiej kolejności byliśmy dekorowani. Tymczasem o 22:00 organizator umieścił wyniki w internecie. Nie wiedzieć skąd znalazłem się na nich na czwartej pozycji (za Radkiem Lonką), z tym samym czasem. Sprawa tyczyła się tego najgorszego dla sportowca miejsca - czwartego, pierwszego za podium. Próbowałem wyjaśnić sprawę telefonicznie, jednak dzwoniąc na numer Skandia Maratonu miałem możliwość wysłuchania tylko piosenki Tour de Pologne. Prezesesowi naszej grupy udało się jednak porozumieć s ędzią. Ten obiecał, że w ciągu godziny wyniki będą zmienione. Vortale sportowe zaczerpnęły wyniki z oficjalnej strony jednogłośnie pisząc o nieprawidłowych miejscach. Do dziś wyniki nie zostały zmienione...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dzięki za odzew! to zawsze zachęca do pisania!